Nowy FLOW
Rozmawiając ostatnio z młodymi osobami, którzy próbują ogarnąć swoje rzycie zawodowe, przypomniał mi się ten jeden moment: grudniowy chłód, a ja w czapce z logo firmy pakuję kartony gdzieś na końcówce linii produkcyjnej. Miałem wtedy zero doświadczenia, zero znajomości i… zero pomysłu na siebie. Ale miałem jedno wielkie marzenie – stać po drugiej stronie. Nie jako pracownik. Jako lider.
Wtedy nie miałem jeszcze wsparcia AI. Wszystko robiłem ręcznie – planowanie, nauka, ogarnianie życia zawodowego i prywatnego. Dopiero z czasem odkryłem, że nie muszę wszystkiego robić sam. Że agent AI może być jak asystent i partner w jednym. Ale o tym za chwilę…
Kończyłem wtedy studia. Moje CV przypominało bardziej listę zakupów niż przepustkę do kariery.. Ale w środku miałem ogień. Robiłem wszystko, co mogłem. 150% normy na produkcji – to nie była tylko liczba. To było moje: "Zobaczcie mnie! Potrafię!"
I… wysyłałem dziesiątki CV. I cisza. No wiesz, ten stan, kiedy odświeżasz maila 10 razy dziennie. A jak już dostałem zaproszenie na rozmowę, to mówiłem szybciej niż maszynka do liczenia hajsu w kantorze. Serio…
W końcu – dostałem propozycję. Kierownik produkcji. 150 osób pod sobą. Skok strukturalny o dwa poziomy wyżej. I… nie przyjąłem. Bałem się. I wiesz co? To była dobra decyzja. Potrzebowałem jeszcze czasu. Czasu, żeby zbudować solidne fundamenty.
Ale ten sygnał dał mi siłę.. że mogę.. że warto marzyć, nawet jeśli to wygląda jak szaleństwo.
Nie jestem programistą. Nie mam doktoratu z informatyki. Ale jestem pasjonatem AI. I nie przesadzam, jeśli powiem, że agenci AI zmienili moje życie.
Od momentu, gdy włączyłem swojego pierwszego agenta AI do planowania zadań, czułem się jakby ktoś posprzątał mi w głowie. To było: „OK, to Ty ogarniesz maile, a ja w tym czasie zrobię coś, co naprawdę mnie kręci”:
Serio – to jak mieć u boku asystenta i coacha w jednym, który nie bierze urlopu.
Chciałem robić coś, co ma sens. Co daje ludziom uśmiech. I choć brzmi to jak cytat z jakiegoś banału na Insta, to dokładnie tak było. Organizowałem spotkania gwiazd z dziećmi z oddziałów onkologicznych. Brzmi prosto? Nie było.
Przekonywałem ludzi, że warto. Pisałem maile, prosiłem, dzwoniłem. I… udało się. Spielberg wysłał paczkę. Inni artyści przychodzili, śpiewali, rozmawiali... A ja wtedy poczułem: To jest to. Chcę uczyć innych, jak działać mimo strachu.
Przygotowanie prezentacji? Błysk. Szukanie danych? Sekunda. Prowadzenie kampanii mailingowej? Klik – gotowe. AI zdjęło mi z głowy to, co mnie przytłaczało. I dało przestrzeń na to, co mnie kręci.
Brzmi jak coaching? Może. Ale działa.
Nie namawiam Cię, żebyś rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady (choć… brzmi kusząco 😄). Ale jeśli czujesz, że:
…to serio, zacznij od małej rzeczy. Zaplanuj dzień z pomocą AI. Napisz CV. Nagraj wideo. Zrób coś. Zrób to nieidealnie, ale zrób.
Nie potrzebujesz miliona kontaktów ani doktoratu z zarządzania. Potrzebujesz wewnętrznego JA, które nie odpuszcza. I może… dobrego agenta AI, który Ci pomoże.
Więc… co Ty dziś zrobisz?
Napisz. Zrób listę. Uruchom asystenta AI. Albo po prostu… zacznij.
Bo – jak to mówią – nikt nie zrobi tego za Ciebie, ale nie musisz robić tego sam.